niedziela, 26 sierpnia 2012

Różności

 Witamy wszystkich serdecznie po dłuższej przerwie!
Dziś, zamiast kolejnego rozdziału, mamy dla wszystkich mały misz-masz.
Tylko od czego by tu zacząć...
To może na sam początek kilka rysunków Gabci:






Jak są rysunki, to jest i coś więcej. Gabrysia brała udział w wielu konkursach plastycznych. Oto kilka z jej osiągnięć:



Oczywiście nie może zabraknąć zdjęć do naszej galerii:







I na sam koniec - artykuł o Gabie, który pojawił się w naszym lokalnym tygodniku. Pisany był mniej więcej rok temu. Oto wycinek z gazety, a poniżej treść całości. Miłego czytania i do następnego!

Trzeba wziąć się w garść, a nie odrzucać rzeczywistość



Gabriela urodziła się w październiku 2001 roku. Początkowo sprawiała wrażenie zwykłego, zdrowego dziecka. Dopiero gdy miała dwa lata rodzina zauważyła, że nie reaguje prawidłowo. Konieczna była wizyta u psychologa. Jego diagnoza nie była zbyt optymistyczna. Autyzm.

Zdaniem Barbary, matki Gabrysi, na początku trzeba postanowić, co w ogóle będzie się robiło z chorobą dziecka. Czy biernie ją zaakceptować, czy też próbować leczyć i rehabilitować dziecko.
Dwuletnia Gaba- bo tak nazywają dziewczynkę domownicy- była niezwykle trudnym dzieckiem. Często krzyczała i piszczała, ciężko było zrozumieć o co jej chodzi. W tym okresie także odrzuciła matkę. Nie chciała mieć z nią nic wspólnego. Jedyną osobą, która mogła ją bez problemu dotknąć czy położyć spać była starsza siostra Kamila, chodząca wówczas do liceum.
Było ciężko- wspomina rodzina chorej dziewczynki- Kamila wracała ze szkoły, musiała się uczyć, a tu czekała na nią siostra. Diagnoza była dla wszystkich szokiem. Nie poddali się jednak. Barbara zaczęła od szukania publikacji na temat autyzmu. Jak sama zauważa, jest osobą, która lubi się uczyć, tak więc poznanie choroby dziecka było dla niej podstawą. Dzięki temu dowiedziała się, że w zasadzie każde dziecko autystyczne jest inne i do każdego dociera się inną drogą. Szukanie tej drogi zaczęło sprawiać je  przyjemność.
Powoli terapia zaczęła przynosić efekty. Gabrysia zaczęła przyzwyczajać się do matki. Pozwalała już się dotykać.
Gdy dziewczynka miała pójść do zerówki, wszyscy początkowo bardzo się bali. Szkoła Podstawowa w Dawidach, do której cały czas uczęszcza Gaba, od początku wiedziała o jej chorobie. Dziewczynka wiec stanowiła pewnego rodzaju wyzwanie dla nauczycieli. Początkowo bała się wszystkiego. Dzwonek czy biegające na korytarzu dzieci napawały ją strachem. Trzeba było jakoś sobie z tym poradzić. Na prośbę dyrektor szkoły, dzwonek ściszono, a dzieci nie biegały w obecności Gabrysi. Zaczęła się stopniowo przyzwyczajać.
Szkoła zrobiła bardzo wiele- podkreśla matka chorej- nauczyciele mięli dobre chęci. Słuchali moich wskazówek. Dziś słuchamy siebie nawzajem- dodaje.
Zdaniem Barbary, bardzo ważna jest postawa rodziny. Takie dziecko  należy przede wszystkim w pełni zaakceptować. Wymaga ono wiele, ale równie wiele daje od siebie. Wszyscy musieli dostosować się do pewnym zasad. W domu nie może być głośno. Nikt nie krzyczy, ni podnosi nawet głosu. Muzyka także musiała zostać ściszona. Początkowo Gabrysia bała się różnych sprzętów domowych takich jak odkurzacz czy mikser. – Dziś już jest o wiele lepiej - mówi matka.
Równie ważna jest terapia. Cała rodzina może liczyć na życzliwość otaczających ją ludzi. Bardzo często sąsiedzi wozili dziewczynkę, gdyż ta bała się jazdy autobusem, a rodzina nie posiada własnego samochodu. Na terapię Gabrysia jeździ często. Obecnie odbywa się ona w parczewskiej poradni psychologiczno- pedagogicznej. Wcześniej jeździła do Wisznic i do Lublina. Czasem takie wyjazdy odbywały się 2-3 razy w tygodniu. Było to dla wszystkich uciążliwe, również dla samej Gaby, jednak wszyscy byli 
silni.
Obecnie Gabrysia jest częściowo uspołeczniona. Mówi, uczy się. Jest w trakcie przygotowań do Pierwszej Komunii. Ma swój specyficzny język, często tworzy własne wyrazy nazywające osoby lub przedmioty. – Często te nazwy wchodzą na stałe do języka, którym posługuje się rodzina – dodaje ze śmiechem matka dziewczynki.
Najważniejsza jest systematyczna terapia i konsekwencja. – Czasem trzeba schować dumę do kieszeni, przyznać się, że dziecko ma problem i działać – mówi Kamila, starsza siostra Gabrysi. – Im dziecko jest bowiem młodsze, tym więcej można je nauczyć. Trzeba robić ile się da, póki jest na to czas – dodaje Barbara.
Matka jest spokojna o przyszłość Gabrysi. W domu jest ona kochana przez wszystkich. Lubi się przytulać do każdego członka rodziny. – Gaba stała się pupilkiem wszystkich – wyjaśnia. Rodzeństwo dziewczynki doskonale wie, że to od nich będzie zależało dalsze życie chorej. Barbara Chwalczuk jest pewna, że gdy jej już zabraknie będzie miał kto się zająć Gabrysią, bo opieki będzie ona wymagała do końca życia. 

środa, 15 sierpnia 2012

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 12: Zainteresowania


Odkąd pamiętam Gabrysia rysowała. Potrafiła czasami wykorzystać przez miesiąc całą ryzę papieru do ksero. Z czasem zaczęłam przyglądać się jej rysunkom i próbowałam je odczytywać. Ponieważ Gabcia rysowała codziennie, jej obrazki były jakby kroniką jej przeżyć, tego, co ją spotykało lub co widziała wokół siebie.
Sposób rysowania zmieniał się. Gabrysia nabierała co raz więcej wprawy. Pojawiało się więcej szczegółów. Z czasem zaczęła prawidłowo używać kolorów. Słońce już było żółte, niebo niebieskie, a trawa zielona.
Co ciekawe, zawsze zachowywała perspektywę liniową. Niektórzy muszą się tego długo uczyć, a Gabcia od razu rozumiała ten sposób postrzegania.

Oprócz rysowania Gaba od każdego członka rodziny przejęła jedno z jego zainteresowań. I tak: dzięki Kamili interesuje się muzyką. Często razem słuchały wykonań. Kamila tłumaczyła co to za piosenka, kto ją wykonuje, aż z czasem sama Gabcia wsłuchiwała się w muzykę. Interesuje się tym do dzisiaj.
Moja najstarsza córka – Ola – jest uzdolniona artystycznie, wobec tego często malując czy rysując, robiła to razem z najmłodszą siostrą. Podejrzewam, że było to powodem późniejszych rysunków Gabrysi.
Szymon z kolei jest fanem motoryzacji. Co tydzień kupuje sobie nowy „Auto Świat”. Często widziałam jak razem przeglądają gazety i rozmawiają na temat aut. Motoryzacja stała się prawdziwą pasją Gabuni. Odkąd nauczyła się czytać, sama wertuje gazety motoryzacyjne. Dziś doskonale orientuje się w tej dziedzinie. Zna wszystkie marki samochodów, ich osiągi i inne parametry. Stałym pytaniem w poniedziałkowy poranek jest: Szymuś? Czy kupiłaś dzisiaj nowy „Auto Świat”? Ta pasja jest bardzo silna. Kiedy jeździłam na terapię do lublina z innym jeszcze dzieckiem autystycznym i jego mamą, dzieci siadały obok siebie i prowadziły genialną wprost rozmowę – nie rozmawiając ze sobą i nie mając nawet kontaktu wzrokowego. Otóż Gabrysia podawała marki mijających nas samochodów, Tomek natomiast, fan kodeksu drogowego, tłumaczył jakie mijamy znaki drogowe. Często przytaczał także różne paragrafy z kodeksu. Podróż trwała ponad godzinę. Jeździliśmy tak raz w tygodniu, przez cały rok, więc i my, mamy tych dzieci, poznałyśmy doskonale wszystkie marki samochodów, a także znaki i przepisy na naszej drodze.
W dziedzinie motoryzacji moje dziecko ma bardzo dużą wiedzę. Właściwie Gabriela nie bawi się lalkami. Ma zamiast tego całą półkę samochodów i traktorów.
Moja córka Judyta interesuje się sztuką kuglarską i cyrkową. Gabrysia, jak można przypuszczać, również się tym zainteresowała. Czasami widzę, jak razem trenują żonglerkę piłkami czy obręczami. Judyta ma już spore sukcesy w tej dziedzinie. Nie sądzę aby Gabrysia również do tego doszła, jednak miło jest popatrzeć, jak przy tym fajnie się bawią.

Dobrze się składa, że każde ze starszych dzieci ma swoje zainteresowania i darzy Gabrysię prawdziwą miłością. Mają naprawdę do niej serce i uczą ją wciąż nowych rzeczy.


niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 11: Rubik


Po premierze telewizyjnej Psałterza wrześniowego Piotra Rubika Gabrysia chyba się zakochała… W kim? W twórcy oratorium.
W naszym domu i życiu rozpoczęła się więc ERA RUBIKA.
Gdy tylko znalazła w prasie zdjęcia pana Piotra, natychmiast rekwirowała gazetę. Otaczała go niezwykła czcią. Niejednokrotnie mając nazbierany cały plik gazet, rozkładała je po całym domu. Układała je w taki sposób, aby zdjęcie było wyraźnie widoczne. Gdziekolwiek by nie szła, cokolwiek by nie robiła, gazety zabierała zawsze ze sobą. Wyperswadować jej to jakoś? Nie było takiej opcji! Wpadłam wtedy na pomysł, aby Gabrysia wybrała jej zdaniem najpiękniejsze zdjęcie i oprawiłam je w ramkę. To było sporym ułatwieniem, ponieważ zamiast całego stosu gazet musiałam wszędzie zabierać tylko jedną ramkę. Na terapię jeździłyśmy często, więc naprawdę nanosiłam się już tych gazet. Kiedy chodziłyśmy do zerówki ramka ze zdjęciem pana Rubika była pierwszą rzeczą pakowaną rano do tornistra, a także pierwszą, która znajdywała się na szkolnej ławce. Również w domu – w miejscach, gdzie jadła, bawiła się, odrabiała lekcje – zdjęcie musiało być. I koniec.
Jeśli chodzi o samą muzykę artysty – było podobnie. Zawzięcie słuchała, nauczyła się tekstów na pamięć i śpiewała partie, niejednokrotnie poważnie pokomplikowane.
Przy tej właśnie muzyce Gabrysia po raz pierwszy założyła słuchawki na uszy. Szczerze powiedziawszy, było to dla nas pewnego rodzaju wybawieniem, ponieważ wszyscy czuliśmy już przesyt Rubikiem. Rozwiązanie było więc idealne.
Jeśli chodzi o stymulację słuchową Gabci pan Rubik także bardzo nam pomógł. Kiedyś wyczytałam, że muzyką pana Piotra zachwycają się również inne dzieci autystyczne. Starałam się czerpać korzyści terapeutyczne tańcząc, śpiewając bądź po prostu towarzysząc dziecku w słuchaniu tej muzyki. Skoro dawało to dziecku radość i ukojenie, nie miałam nic przeciwko Rubikomanii.
A przy okazji, bardzo pozdrawiam pana Piotra!