niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 10: Muzyka i możliwości nauki dziecka



Pewnego razu, na terapii Gabrysi, dostałam płytę z nagranymi piosenkami terapeutycznymi. Piosenki te w prosty sposób uczyły dzieci tożsamości ciała. Gabrysia bardzo polubiła takie zadanie domowe. Chętnie śpiewała i pokazywała na sobie poszczególne części ciała. W ten prosty sposób dość szybko nauczyła się prawie całej anatomii. Zajęcia przy muzyce zwróciły moją uwagę na muzykalność dziecka i jej wyczucie rytmu. A  w naszym domu panuje ogromna różnorodność gustów muzycznych.
W zależności od nastroju słuchamy różnych gatunków. Żeby uniknąć kolizji, często używamy słuchawek. Czasami na MP3-kach dzieci spotykam muzykę klasyczna obok ostrych kawałków rockowych. Ponieważ ja osobiście preferuję muzykę operową, Gabrysia więc, chcąc – nie chcąc, słucha tego co i ja. W ten sposób nauczyła się rozpoznawać niektóre arie z różnych oper. Niektóre potrafi sama zaśpiewać. Często śpiewamy razem, choć ja, oczywiście, nie mam ku temu odpowiednich predyspozycji. Zapewne wysłuchanie naszych wykonań nie byłoby zbyt przyjemne dla odbiorców.
Pewnej deszczowej soboty oglądaliśmy wspólnie na DVD operę Carmen Bizeta, a Gabriela przez całe 3 godziny nam towarzyszyła. Była tym ogromnie zainteresowana.
Ponieważ muzyka w naszym domu jest obecna na okrągło, Gabunia rozpoznaje i potrafi przyporządkować różnym zespołom i wykonawcom poszczególne utwory. Ponieważ dziecko potrafi obsługiwać komputer często sama sobie wybiera to, czego chce w danej chwili słuchać. Również w szkole, na indywidualnych zajęciach sportowych, często prosi swoją panią, aby najpierw z nią potańczyła, a dopiero później ćwiczy to, co akurat jest przewidziane w programie zajęć.
Aby odreagować, wyzwolić emocje, których dziecko autystyczne nie jest w stanie wyrazić słowami, Gabrysia biega po domu. Po prostu przebiega z kąta w kąt. W czasie takiego biegu manipuluje przy ustach ręką, wydając przy tym różne dźwięki. Pewnego razu wsłuchałam się w te dźwięki i okazało się, że dziecko przerabia melodie, które zna. Taki rodzaj wydawanych dźwięków ma swoją nazwę. To beat-box. Młodzi ludzie uczą się tego latami, a Gabrysia, jak się okazało, ma do tego po prostu talent. W jej własnej muzyce można rozpoznać nie tylko linię melodyczną, ale również podkład perkusyjny. Często bardzo skomplikowany. Wiem, że małej przychodzi to z łatwością, a dodatkowo ją odpręża.
Często wszyscy śpiewamy, a Gabrysia towarzyszy nam wówczas w sposób jak najbardziej prawidłowy. Intuicyjnie rozkładamy melodię na głosy i Gabcia zawsze czysto śpiewa swoją partię.
Słuchając różnych rodzajów muzyki rozpoznaje piosenki najróżniejszych wykonawców, również zagranicznych. Potrafi rozpoznać i podać tytuły piosenek w języku angielskim.

Gabrysia nie chodziła do przedszkola i nie miała praktycznie żadnego kontaktu z rówieśnikami przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej. Dopiero po wstępnej integracji z innymi dziećmi zaczęła przejawiać inne talenty, w tym taneczny i rytmiczny.
W szkole, przy okazji różnych świąt czy uroczystości dzieci przygotowują pod okiem nauczyciela część artystyczną. Podczas takich występów dzieci tańczą, śpiewają, odgrywają scenki… Pamiętam pierwszy występ Gabrysi w klasie „0”. Gabcia zrobiła dokładnie to, czego nauczyła ja pani, a co najciekawsze, zrobiła to chyba najlepiej ze wszystkich dzieci. Autentycznie, popłakałam się podczas prób ponieważ po raz pierwszy Gabrysia pozwoliła trzymać innemu dziecku swoją rękę. Wcześniej nikt oprócz mnie nie miał prawa tego zrobić. A teraz pozwoliła na to, chociaż tylko w tańcu. Musiało upłynąć wiele czasu, aby stało się to normą.
A duże znaczenie w „normalizacji” i edukacji muzycznej Gabci miał Piotr Rubik…

poniedziałek, 23 lipca 2012

I znów co nieco do galerii


Witajcie! Przed Wami kolejna część Gabciowej Galerii, dziś nieco urozmaicona.

Gabrysia z Panią Jolą


Gabrysia ze swoją klasą
Oprócz zdjęć dwa dyplomy Gabci:




A nowy rozdział - tradycyjnie - pod koniec tygodnia. Zapraszam!

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 9: Pani Jola się ucieszy


Na tym stwierdzeniu Gabrysia zrobiła ogromne postępy.
Pani Jola to właśnie wychowawczyni Gabci w „zerówce” oraz pierwszej klasie. Podjęła się nauczania indywidualnego w najtrudniejszym momencie edukacji. Jest nauczycielem prowadzącym do dnia dzisiejszego.
Pisałam wcześniej o odpowiedniej motywacji. Dotyczy to wszystkich dzieci, nie tylko tych niepełnosprawnych.
Gabunie bardzo lubiła chodzić do szkoły, jednakże, jak każde dziecko, czasami nie chciała wykonywać pewnych czynności.
Pani Jola się ucieszy – było najlepszą motywacją. Kiedy Gabrysia nie chciała jeść, odrabiać lekcji, wykonywać ćwiczeń terapeutycznych itp., stwierdzenie to zawsze przynosiło pożądany skutek. Niemalże każdy dzień w szkole zaczynał się od tego, że mówiłam pani Joli o tym, czego „dokonała” Gabrysia poprzedniego dnia w domu. Pani Jola bardzo się cieszyła i oczywiście udzielała pochwał, co motywowało Gabrysię do dalszego wysiłku.
Braków było sporo, było więc nad czym pracować. Pamiętam, jak uczyłam Gabrysię czytać w domu. Poświęcałam na to każdą wolną chwilę. Gabunia znała już wszystkie literki, ale nie mogła połączyć nawet dwóch z nich w zbitkę literową.
Naukę czytania rozpoczęłam, gdy Gabrysia miała pięć i pół roku. Kontynuowałam to podczas chodzenia małej do „zerówki”, a także przez pół roku pierwszej klasy. Wreszcie udało się Gabuni połączyć dwie literki, a wkrótce potem dodała trzecią, a to wszystko po zaciętym powtarzaniu, że Pani Jola się ucieszy. I stało się. Pewnego dnia zaszłyśmy do szkoły i Gabrysia jeszcze przed lekcjami przeczytała pani Joli: Ola, Adam, mama. Dziecko było przeszczęśliwe. Pani Jola również się cieszyła.
Wcześniej pisałam o nadwrażliwości dotykowej głowy. Zabiegi higieniczne czy uczesanie Gabci przed wyjściem do szkoły – to zawsze było trudne. Jednak i na to udało mi się znaleźć sposób. Zaczęłam chodzić z Gabcią do fryzjerki, u której również czesała się pani Jola. Mieszkamy w małej miejscowości, więc wszyscy doskonale się znają. Pani Renata zawsze obiecywała pochwalić Gabrysię przed panią Jolą. I rzeczywiście – zawsze mówiła o tym, jaka Gabrysia była grzeczna i dzielna. Codzienne czynności, które dziecko wykonywało w domu zawsze były poprzedzone pytaniem: „Czy pani Jola się ucieszy?”. Tego typu sytuacji w naszym domu było tak wiele, że nie sposób tego wszystkiego wyliczyć.
Autystycy często mają problemy z noszeniem nowych ubrań czy butów. Kiedyś kupiłam dziecku nowe kozaczki i, jak przypuszczałam, były problemy z założeniem ich na nogi. Tuż przed wyjściem do szkoły usiłowałam je założyć. Próby jednak okazywały się daremne. W rezultacie dziecko poszło w starych butach, a nowe niosłam w ręku. Dopiero po zachwytach pani Joli i zapewnieniu, że swojej córeczce kupi identyczne, Gabrysia zaakceptowała nowe buty i chodziła w nich wierząc, że są najpiękniejsze na świecie.

W naszym domu bardzo często jest tak, że określenia lub słowa, które stosuje Gabrysia, wchodzą do codziennego obiegu. Dlatego zwrot Pani Jola się ucieszy czasem jest używany przez wszystkich członków rodziny w sytuacjach wręcz groteskowych. Zatem dziękuję pani Joli za to, że motywuje nie tylko Gabrysię.
Czasami w rozmowach z rodzicami innych dzieci autystycznych słyszę, że mam szczęście, ponieważ zawsze trafiam na dobrych ludzi: terapeutów i nauczycieli. Odpowiadam, że owszem, jest tak, ale również ważny jest fakt, że z każdą osobą, która chce pomóc mojemu dziecku staram się współpracować. Słucham ich wskazówek, ponieważ uważam, że terapeuci wiedzą o autyzmie więcej. Nie kieruję się tylko własną mądrością. Doceniam ich starania. O chorobie wiem już sporo, ale zdaje sobie sprawę z tego, ile jeszcze mam braków.

Hugh Auden w wierszu Ten bardziej kocha powiedział:
Patrząc na gwiazdy wiem, że jestem dla nich zerem.

Pokora często pomaga przetrwać i pokonać problemy.

środa, 18 lipca 2012

I znowu zdjęć kilka


Witajcie! Dziś kolejna porcja zdjęć Gabuni;)

Gabrysia z Panią od wychowania fizycznego




A nowy rozdział już pod koniec tygodnia! 




sobota, 14 lipca 2012

Rozdział 8: Gabrysia w szkole


Z tą kwestią wiąże się wiele problemów i barier, które dziecko musiało przełamać. Zanim Gabrysia po raz pierwszy przekroczyła próg szkoły jako uczennica „zerówki”, miała już za sobą dwa lata intensywnej terapii, dzięki której nauczyła się mówić i troszeczkę otworzyła się na świat. Nadal nie zdołała nauczyć się jednak zgłaszania potrzeb fizjologicznych, wobec czego musiała być pieluchowana.
Dostarczyłam do szkoły stosowne dokumenty i orzeczenie o niepełnosprawności, diagnozę, opinie oraz wskazania terapeutów. Szkoła miała więc pełną wiedzę o specyficznych potrzebach dziecka.
Wcześniej, jeszcze przed wakacjami poprzedzającymi rok szkolny, kilka razy odwiedziłyśmy z Gabrysią szkołę. Miało to przybliżyć dziecku nieco nowe środowisko, zapoznać się ze specyfiką tego miejsca oraz pokazać wiele dzieci jednocześnie. Podczas takich wizyt Gabrysia bawiła się w klasie, ale nie nawiązywała kontaktów z innymi dziećmi. Wiedząc, kto będzie uczył moje dziecko w klasie „0”, kilka razy podczas wakacji złożyłyśmy wizytę u przyszłej pani wychowawczyni w jej prywatnym domu. Robiłam to po to, aby dziecko nawiązało kontakt. Miałam nadzieję, że kiedy Gabrysia polubi nową panią, to we wrześniu z większą odwagą i śmiałością rozpocznie naukę w szkole. Te wizyty okazały się bardzo przydatne, ponieważ Gabrysia od pierwszego dnia lgnęła wprost do swojej pani.
Z nauczycielką była dobrze zaznajomiona. Nowa wychowawczyni jest osobą pogodną i życzliwą dla dzieci. Gabrysia z mety polubiła chodzenie do szkoły.
Również odpowiednia motywacja dziecka ma znaczenie w adaptacji szkolnej. Moje dziecko nigdy nie usłyszało w domu negatywnych opinii na temat szkoły, programu nauczania, ani tym bardziej o samych nauczycielach.
Wraz z rozpoczęciem edukacji nasz harmonogram musiał ulec poważnym zmianom. Od pierwszego dnia chodziłam z dzieckiem do szkoły i kiedy Gabcia miała zajęcia ja przebywałam w pobliżu klasy. Wszystko to na wypadek gdyby mała nagle poczuła zagrożenie lub po prostu brak pewności.
Dzieci autystyczne odczuwają przede wszystkim strach. Bardzo ważne jest więc wzbudzenie w dziecku zaufania oraz poczucia bezpieczeństwa. Zależało mi bardzo na dobrej współpracy z pedagogami. Moja Gabrysia jest pierwszym w tej szkole dzieckiem autystycznym, wobec czego nauczyciele zdobywali praktyczną wiedzę w pracy z tego typu dysfunkcjami. Bardzo cieszę się z faktu, iż słuchali wtedy moich sugestii wypełniać wszystko zgodnie z potrzebami dziecka. Przykładowo: gdy Gabrysia bała się ruchu i biegania dzieci po korytarzu szkolnym w czasie przerwy to pani dyrektor poprosiła uczniów, aby ze względu na Gabcię poruszali się wolno i spokojnie. Wszyscy uczniowie zostali poinformowani o tym, że ich młodsza koleżanka ma określone potrzeby. Były też proszone o życzliwość dla mojego dziecka. Takie rozwiązanie jest możliwe w małych szkołach, gdzie panuje indywidualne podejście do każdego ucznia. Tym bardziej, że Gabrysia miała poważne problemy adaptacyjne…
To właśnie ze względu na autyzm, a co za tym idzie konieczność „otwierania” świata, do którego schowała się moja mała Gabunia, postanowiłam, że będzie uczyć się w szkole. Choć z uwagi na nieprzystosowanie społeczne miała możliwość nauki indywidualnej w domu. Uniemożliwiłoby jej to jednak kontakt z rówieśnikami. Myślę, że razem z terapeutami wybraliśmy dobre rozwiązanie.
Dzieci autystyczne są doskonałymi obserwatorami. Pobyt w szkole był więc świetną możliwością. Dziecko obserwowało rówieśników i starałam się, aby przyswajało sobie normy społeczne.
Od pierwszego dnia w szkole, czyli od zerówki Gabrysia miała nauczanie indywidualne. Była także na lekcjach z klasą po to, aby nauczyła się utożsamiać z innymi dziećmi i swoją  klasą. Jeżeli nauczyciel zwracał się do całej klasy Gabrysia nie reagowała. Docierały do niej tylko bezpośrednie zwroty. Właściwie, tak jest do dzisiaj. Gabuni, w jej mniemaniu, nie dotyczą sprawy klasowe.
W chwili rozpoczęcia nauki Gabrysia nie posiadała umiejętności czytania, pisania, czy posługiwania się nożyczkami. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić czytania.
Dziecko było zdiagnozowane i określone jako całkowite zaburzenie rozwoju pod postacią autyzmu wczesnodzieciecego. Wiązało się to też z upośledzeniem między innymi zmysłu równowagi. W związku z tym to właśnie ten aspekt choroby należało najszybciej „podreperować”.
Szkoła, jak już wcześniej pisałam, słuchała moich sugestii, dlatego też przydzieliła Gabrysi dwie godziny tygodniowo na rehabilitację. W tym czasie Gaba wykonywała pod okiem pani od wychowania fizycznego ćwiczenia z zakresu terapii sensorycznej (SI).
Ćwiczenia te bardzo pomogły Gabrysi. Jestem ogromnie wdzięczna nauczycielom z naszej szkoły za ich serce, uśmiech i przede wszystkim życzliwość dla Gabrysi. Niekiedy trzeba było mozolnie wykonywać poszczególne ćwiczenia, powtarzać je wiele razy, aby stały się umiejętnością. Niejednokrotnie byłam na lekcji wychowania fizycznego podpatrując te zmagania bądź wymieniając się z panią różnymi uwagami i spostrzeżeniami. Widziałam, że każdy sukces Gabrysi, nawet najmniejszy, bardzo cieszy nauczycieli i daje im ogromna satysfakcję. Widziałam i widzę do dzisiaj jak wiele życzliwości mają dla mojego dziecka. Dziękuję! Zawsze będę wdzięczna.

Rozpoczęcie nauki w szkole rozpoczęło również nowy etap w życiu Gabrysi. Etap rozwoju, podczas którego wydarzyło się wiele dobrego, nie tylko dla Gabuni, ale również i dla mnie.


sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 7: Poszukiwanie i odkrywanie tego, co już odkryte


Moja praca z dzieckiem na samym początku naszej drogi wyglądała tak, że starałam się zdobyć możliwie jak największą wiedze o chorobie małej. Niejedną noc spędziłam na czytaniu. Bardzo chciałam zrozumieć istotę autyzmu. Poszukiwałam wszelkich publikacji. Starałam się dopasować to, czego się dowiedziałam , do sytuacji w naszej rodzinie. Czytałam wszystko, co tylko było dostępne. A kierując się intuicją próbowałam robić cos z dzieckiem we własnym zakresie.
Zauważyłam, że Gabrysia uwielbia być kołysana, noszona,, tulona i huśtana. Bardzo lubiła ze mną baraszkować na dywanie. Wykorzystałam więc te zabawy do stymulacji głowy i kończyn dolnych. Dziecku sprawiało to wiele radości, wykorzystywałam więc każdą wolną chwilę. Poza tym, takie zabawy coraz bardziej zbliżały do mnie Gabrysię.
Kiedy oznajmiłam w poradni, że „odkryłam” drogę do Gabci stosując opisane wyżej metody, pani Agnieszka z uśmiechem dała mi książkę opisującą METODĘ RUCHU ROZWOJOWEGO pani Weroniki Sherborne.
Było to moje pierwsze odkrycie metody, które została już dawno opisana. Później odkryłam jeszcze METODĘ OPCJII oraz HOLDINGU.
Holding zastosowałam po raz pierwszy wtedy, gdy wózek, którym jeździła córka, nie nadawał się kompletnie do użytku, a ja nie dawałam już rady nosić jej po podwórku.
W życiu, w pracy, w rodzinie – we wszystkim kieruje się głownie miłością do dzieci oraz własną intuicją. Do tego trzeba poznać doskonale samego siebie. Kiedyś moja koleżanka powiedziała mi, że wyglądam tak, jakbym była ciągle zakochana. Na moje pytanie – w kim? – odpowiedziała – W dzieciach. Miała rację.