Pierwszy
raz zobaczyłam Gabrysię, kiedy nie miała jeszcze roku. Była z Basią na
spacerze. Jechałam do Radcza i zatrzymałam się. Pamiętam, że powiedziałam Basi, iż zazdroszczę jej tego późnego macierzyństwa. Gabrysia była śliczna. Miała
niebieskie oczy, blond włosy, a w kremowej sukience wyglądała jak laleczka.
Zauważyłam, że dziecko było nadzwyczaj ciche i spokojne, ale Basia miała
zmartwioną minę i narzekała na problemy z karmieniem małej. Wtedy nie zdawałam
sobie sprawy z tego, o czym mówi. Przez kilka kolejnych lat nasz kontakt był
urwany, ponieważ Basia przeniosła Szymka ze szkoły w Jabłoniu do Dawidów i już
nie widywałyśmy się na wywiadówkach. Jednak nasze drogi znowu się zbiegły i
zaczęłyśmy się częściej widywać. Raz byłam u Basi i przez jakieś 15 minut
musiałam popilnować Gabrysi, która miała wtedy około 4 lata. Po wyjściu Basi
dziecko tańczyło i klaskało cichutko nucąc. Powiedziałam jej: „Chcę włączyć
telewizor, ale nie umiem, a ty tak ładnie tańczysz Gabrysiu”. Wiedziałam, że w
tym czasie leci program muzyczny. Gabrysia nie zareagowała. Nie udało mi się z
nią nawiązać nawet kontaktu wzrokowego. Potem zaczęłam oglądać obrazki na ławie
i nie wiem kiedy, ale gdzieś po pięciu minutach Gabrysia włączyła telewizor. Ucieszyłam
się. Czułam, że nawiązałam z nią kontakt. Patrzyłam na nią i widziałam, jak
dalej tańczy z tajemniczym uśmiechem. Gabrysia zawsze była pogodna. Do zabawy
nie potrzebowała nikogo. Gdyby Basia jej nie przytuliła, sama nie wyszłaby z
inicjatywą. Nigdy nie wyciągała rąk po jedzenie i picie. Jadła w tym samym
miejscu i podobne potrawy. Trudno było Basi zmienić jej upodobania. Pamiętam
takie chwile, że tylko Szymek mógł ją wziąć na ręce czy nakarmić, albo tylko
Kamila. Lubiła te osoby, które podchodziły do niej na luzie i nie koncentrowały
się na niej zbytnio. Ja sama nigdy nie wymagałam od Gabrysi, żeby się ze mną
witała i może dlatego zaczęła na powitanie podawać mi rączkę i odpowiadała
„dzień dobry”. Kiedy ktokolwiek chciał nawiązać z nią kontakt Gabrysia robiła
kilka kroków w tył i uciekała do pokoju. Potrafiła godzinami bawić się sama,
gorzej, kiedy ktoś próbował się włączyć. Była cichutka i samowystarczalna. Gdy
Basia rozpoczynała terapię Gabrysi w poradni, dziecko zaczęło mówić. To była
wielka radość. Często powtarzała te same zwroty. Basia mówiła, że to tak zwane
echolalia, czyli część choroby. Gabrysia lubiła i nadal lubi koty. W okresie
przedszkolnym naśladowała ich dźwięki.
Duża
zmianę zauważyłam w Gabrysi, kiedy poszła do „zerówki”. Była bardzo związana
emocjonalnie ze swoją nauczycielką i gdy przyszły wakacje, bez przerwy mówiła o
pani Joli, śpiewała piosenki, których się nauczyła. Nie byłam aż tak często w
kontakcie, ponieważ w zimie raczej Gabrysi nie widziałam, ale zauważyłam, że z
czasem rośnie w niej potrzeba czułości. Potrafiła złapać Basię za szyję i
przytulić, albo wskoczyć na kolana. W życiu Gabrysi były różne pasje, np. czas
Rubika, Małyszomania, fascynacja katalogami aut i ciągników. Raz dom
rozbrzmiewał muzyką, innym razem słyszałam jak wymienia marki aut i różne
modele. To było piękne. Najpiękniejsza zaobserwowana przeze mnie chwila w życiu
Gabrysi to Dzień Rodziny w Szkole w Dawidach. Występowała z całą klasą, miała
wsparcie wszystkich dzieci, które razem całkowicie się zintegrowały. Nie było
widać, że w roztańczonej klasie jest dziecko z jakimiś problemami. Gabrysia
wtedy nie różniła się wzrostem ani wyglądem od reszty klasy. Jedynie sprawy
fizjologii były dla niej trudne i po prostu chodziła w pampersie, ale to wcale
nie rzucało się w oczy. Minęło kilka lat, w międzyczasie były różne problemy
zdrowotne. Gabrysia przeszła operację migdałów, odkryto u niej słabą krzepliwość
krwi. Wszystko to zniosła cierpliwie i pogodnie. W ciągu ostatniego roku
nauczyła się kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne. Nie było o łatwe, ale
Basia wpadła na pomysł, aby kupić plastikowy turystyczny kibelek, odpowiedni
do wzrostu dziecka. Udało się, chociaż nie było łatwo. Wszystko, czego nauczyła
się Gabrysia, jest sukcesem całej rodziny. Dzięki terapii w
poradni, a także dzięki pracy nauczycielki, Gabrysia wyszła w
dużym stopniu ze swojej „skorupki”. Fachowa pomoc, wczesna diagnoza i upór Basi
sprawiły, że Gabrysia porafi się odnaleźć w szkole. Wzrosła jej sprawność
fizyczna. Słyszałam od Basi, że potrafi jeździć na hulajnodze. Teraz są
wakacje, a ja mam urlop, więc muszę to zobaczyć.
Kocham
Cię, Gabrysiu – Ciocia Kazia.
proszę usunąć/edytować ten wpis, ponieważ zostały wprowadzone zmiany zniekształcające moją wypowiedź
OdpowiedzUsuńC Kazia
Wpis został edytowany. Za literówki i podobne błędy przepraszam. Jednak nie zmieniały one sensu wypowiedzi, więc nie wiem, po co te nerwy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Admin