Nadwrażliwości: słuchową oraz dotykową głowy
zwalczałam w ten sposób, że po kilku próbach udało mi się założyć na głowę
Gabci kask rowerowy.
Wcześniej sama przez kilka dni chodziłam w tym
kasku i starałam się przekonać dziecko, że bardzo przyjemnie jest nosić coś
takiego. Właściwie zdejmowałam go tylko do spania.
Początkowo Gabrysia patrzyła na mnie dziwnie. Za
to Szymon z Judytą byli zachwyceni. Udawali przed Gabrysią, że sami też z
chęcią założyliby taki kask. Po co to robiłam?
Dzieci, łącznie z Gabrysią, dla zabawy stukali
mnie po kasku drewnianymi łyżkami, a ja, również udając, byłam tym zachwycona.
Miało to na celu stymulację głowy i słuchu. Kiedy Gabrysia odważyła się włożyć
swój kask, leciutko uderzałam łyżką, a ona głośno się śmiała. Śpiewałam jej
także piosenki, wybijając rytm łyżką na kasku. Później Gabrysia również
włączała się do zabawy i wspólnie śpiewałyśmy uderzając nawzajem o swoje kaski.
Wiele trudności zawsze sprawiały mi zabiegi
higieniczne na głowie dziecka. To miejsce było mocno wrażliwe. Trzeba było myć
włosy, czesać, czyścić uszy… - wszystko to przy głośnym krzyku dziecka. Po
kilkutygodniowym chodzeniu w kasku, zabawach z nim związanych i stymulacji,
dziecko pozwalało na krótkie zabiegi. Szymon wyspecjalizował się w czyszczeniu
uszu. Nawet dzisiaj, choć Gabcia ma już 10 lat, uszy nadal czyści Szymuś.
Judytka natomiast do dzisiaj obcina paznokcie Gabuni.
Chciałabym w tym miejscu dodać, iż znajomi,
którzy nas odwiedzali w tamtym czasie, bardzo nam pomagali. Zachwycali się
kaskami, nawet sami wkładali je na głowę i pozwalali okładać się łyżką przez
Gabrysię. Należą się im więc wielkie podziękowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz