Dlaczego
nie mówimy o tym, co nas boli otwarcie?
Budowa
ściany wokół siebie, marna sztuka.
Wrażliwe
słowo, czuły dotyk, wystarczy,
Czasami
tylko tego pragnę, tego szukam.
Na miły Bóg – życie nie tylko po to
jest, by brać,
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
I żeby żyć – siebie samego trzeba
dać!
W tym rozdziale chciałabym poruszyć bardzo
trudny temat. Temat tolerancji i akceptacji. A raczej ich braku.
Dzieci autystyczne mają swoje specyficzne
zachowania. Czasami mogą być one trudne do zrozumienia, zwłaszcza przez osoby,
które tej choroby nie znają. Zdarzają się co prawda autystycy o dużym poziomie
agresji, ale jest to zjawisko dosyć rzadkie. Częściej bywa tak, że osoby
cierpiące na tę chorobę są wycofane, spokojne, milczące. I taka jest Gabrysia.
Społeczeństwa małych wsi, a w takiej mieszkamy,
w większości pozbawione są empatii. Wobec osób wyróżniających się w jakikolwiek
sposób stosuje się ostracyzm. Nie chodzi tu tylko o niepełnosprawność. Dotyczy
to również takich kwestii jak religia, pochodzenie, stan majątkowy, czy nawet
sukcesy.
W pewnym etapie mojego życia byłam pogrążona w
smutku i beznadziei. Zwątpiłam wtedy w Boga. Przestałam też chodzić do
kościoła.
Lecz po pewnym czasie pogodziłam się z losem i
chorobą dziecka. Musiałam jednak znaleźć siłę do działania. Potrzebowałam
stabilnego oparcia, którego nie mogłam nigdzie znaleźć. Ani wśród swojej
rodziny, tym bardziej w rodzinie męża. Wspierały mnie tylko moje dzieci. Jednak
to nie wystarczało. Poczułam również potrzebę odszukania na nowo swojej drogi
do Boga, do Jego mocy i miłości. Kościół Katolicki nie spełniał moich
oczekiwań. Nie mogłam znieść ‘pozornej’ wiary i traktowania spraw duchowych
powierzchownie. Potrzebowałam prawdziwego wsparcia i życzliwości. Niestety, nie
otrzymałam nic oprócz chłodu emocjonalnego i odrzucenia.
Wtedy na mojej drodze stanęli Świadkowie Jehowy.
Oni wręcz emanowali miłością, ciepłem i spokojem. Byli tacy, jakich wówczas
potrzebowałam. Nie zostałam Świadkiem Jehowy, ale dzięki nim dokładnie poznałam
Biblię i naprawiłam swoje więzi z Bogiem. W opinii publicznej kontakt ze
Świadkami Jehowy spowodował wyrzucenie mnie na margines społeczny. To było
jakby ‘społeczne samobójstwo’. Traktowano mnie jak wyrzutka. Pewna pani nawet
składała mi osobiście życzenia „wszystkiego najgorszego”. Przykłady można
mnożyć. Spotkałam się z licznymi formami dyskryminacji i alienacji. Ale nie
poddałam się.
Mam siłę
dzięki Temu, który mi udziela mocy – mówi Biblia. A siły trzeba było mi dużo –
byłam wszak matką niepełnosprawnego dziecka. Poza tym wyjazd męża do pracy za
granicę nie był niczym innym jak tylko porzuceniem rodziny i ucieczką od
problemów. Byłam również odpowiedzialna za pięcioro dzieci, ich utrzymanie,
edukacją i rozwój.
Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Skoro dorośli
ludzie nie potrafią powstrzymać się od szykan i złośliwości, czego wobec tego
mogłam spodziewać się dla swojego dziecka w szkole? To przecież było to samo
środowisko. Dzieci patrzą na swoich rodziców i przyswajają sobie ich postawy i
zachowania. W ich pojęciu, aby zdobyć akceptację, należy po prostu „zgnoić”
najsłabszą jednostkę.
Na początku edukacji dzieci nie mają jeszcze
wyrobionych złych nawyków. Są jeszcze małe i łatwo na nie wpłynąć. Można je
więc nauczyć tolerancji.
Początkowo Gabrysia nie doświadczała żadnych
przykrości ze strony rówieśników. Wręcz przeciwnie – wszyscy chętnie się z nią
bawili. Lecz dzieci z wiekiem wyrabiają w sobie złe postawy – i to z wielką
łatwością. Chłoną to, co niewłaściwe. W pewnym momencie zorientowałam się, że
Gabcia przestała być powszechnie akceptowana. Dzieci odsunęły się od niej. Było
to bardzo bolesne i nie umiem się z tym pogodzić. Wiem, że jest to problem
wielu rodziców, nie tylko mój.
Większość Polaków to Katolicy. Kościół mówi co
prawda o miłości bliźniego, lecz na słowach się kończy. Nie uczy jak stosować w
praktyce to przykazanie.
Ponieważ znam Biblię, lubię porozmawiać z ludźmi
o Bogu, lecz często spotykam się z ignorancją i niewiedzą teologiczną. Tak
naprawdę większość ludzi nie wie, czego wymaga Bóg od każdego z nas. Biblia
mówi: Bóg jest miłością. To miłość
jest zatem głównym przymiotem Bożym. Bóg daje nam miłość, ale też wymaga,
abyśmy dzielili się nią z innymi. Jak to zrobimy – zależy już tylko od nas
samych. To, w jaki sposób nauczymy nasze dzieci dzielenia się miłością będzie
miało odzwierciedlenie w tym, ile sami od nich otrzymamy.
Mentalność społeczną jest ciężko zmienić. By
cokolwiek zdziałać potrzebna jest wręcz praca organiczna, praca u podstaw. Ale
nie można się poddawać. Trzeba próbować wciąż naprawiać ten świat, który jest
wokół nas i uczyć dzieci. Bo przecież kiedyś sami będziemy potrzebować ich pomocy,
troski i empatii.